frantz33 frantz33
1427
BLOG

Thomas Diethart – najsensacyjniejszy zwycięzca TCS w historii

frantz33 frantz33 Rozmaitości Obserwuj notkę 22

 Dopiero co zakończony 62 TCS okazał się brawurową historią Thomasa Dietharta – człowieka znikąd, nikomu dotąd nieznanego austriackiego młodzieńca, który w przeciągu zaledwie kilku dni, wraz ze swoją różową świnką czule ściskaną przez jego rodziców jako amulet szczęścia, porwał za sobą wielotysięczne tłumy. Historią dodajmy, uwielbianą niezależnie od dyscypliny, czy nawet od zainteresowania samym sportem, przez miliony ludzi na całym świecie. Po raz kolejny bowiem na oczach milionów telewidzów ziścił się  dzięki przebyciu przez młodego austriackiego skoczka w ekspresowym tempie drogi od zera do bohatera - amerykański sen, będący pragnieniem - niezależnie od miejsca zamieszkania i wykonywanej profesji - milionów ludzi na całym świecie. Któż  z nas bowiem, odrzucając zbędną hipokryzję i pozbywszy się fałszywej skromności nie pragnie zdobyć jak największego uznania dla podejmowanych przez siebie przedsięwzięć, nie wspominając już o zrobieniu tak oszałamiającej kariery? Tymczasem młodemu Austriakowi udało się osiągnąć swój sukces w jednej z nadal najczystszych dziedzin naszego życia – sporcie. Bez zbędnych kontaktów, układów, znajomości, uwikłań, lansujących promotorów – a tylko dzięki ciężkiej pracy na treningach która pozwoliła mu wypracować moc w mięśniach i udoskonalić technikę, mocnej psychice i przede wszystkim dzięki wielkiej sile woli.

Oczywiście musiałbym być niemałym ignorantem, gdybym nie dostrzegał, że sport już dawno przestał być  tym czym był kiedyś. Wchłonięty przez show biznes dziś stanowi jedną z prężnie rozwijających się jego gałęzi. A jak wiemy o ciemnych stronach tej sfery powiedziano i napisano już bardzo wiele. Lecz to tylko tym większym czyni sukces Thomasa Dietharta. Tryumf w 62. TCS młodego Austriaka spadł na światową czołówkę skoków narciarskich niczym zwalisty meteoryt, który swym upadkiem z kosmosu rozwala zastany porządek i ład. O ile niegdyś takie historię najbardziej chwytały za serca, dziś już one jednak pozostają w niesmak bardzo wielu osobom krążącym wokół sportu. Dla głównych sponsorów tych sportowych spektakli bowiem o wiele lepszym rozwiązaniem jest victoria starannie wykreowanego, dobrze znanego wszystkim telewidzom wielkiego sportsmena, sławnego idola, za którym oprócz niezaprzeczalnych dotychczasowych osiągnięć sportowych - stoi cała gama ulokowanych produktów, które można sprzedać rzeszom jego wiernych fanów.  Tymczasem nieznany młodzian z Hinzenbach wskakując na najwyższy stopień podium TCS niczym przysłowiowy diabeł z pudełka, nie tylko nieco ośmieszył starannie pielęgnowanych przez speców od PR i marketingu w świadomości kibiców dotychczasowych herosów, ale także potencjalnym reklamodawcom nie dał czasu na zbudowanie wokół siebie potencjału marketingowego. I tak okazało się, że poza reklamowanym na kasku producentem specjalistycznych urządzeń fizjoterapeutycznych, które mają się nijak wobec potrzeb masowego klienta, za młodym Austriakiem właściwie stoi tylko ta nieszczęsna (ale za to jakże szczęśliwa!) różowa świnka i tylko jej producent ku pewnie i swojemu zaskoczeniu może znacząco na tym tryumfie skorzystać.

Niespodziewane zwycięstwo Thomasa Dietharta to nie tylko dojmujące opowieści o amerykańskim śnie i tryumfie rywalizacji sportowej nad skomercjalizowaną rzeczywistością, to także liczby – twardo i bezwzględnie weryfikujące rzeczywistość. A one,  przy odrobinie interpretacji, wskazują bezapelacyjnie młodego Austriaka na najsensacyjniejszego zwycięzcę TCS w całej jego 62-letniej historii.

 Polskim kibicom sukces Austriaka może jako żywo przywoływać w pamięci historyczne zwycięstwo Adama Małysza  w TCS z 2001 roku.  Najlepszy w historii polski skoczek ówcześnie równie niespodziewanie jak młody Austriak wtargnął na sam szczyt światowych skoków  i dokonał tego w sposób jeszcze bardziej efektowny uzyskując nad drugim w klasyfikacji skoczkiem Janne Ahonenem ponad 100 punktową przewagę. Jednak zasadnicza różnica między Małyszem i Diethartem jest taka, że ten pierwszy gdy zwyciężał w TCS wśród kibiców skoków narciarskich wcale nie był postacią anonimową. Miał już w dorobku 8 miejsc na podium Pucharu Świata w tym 3 zwycięstwa, a także 7 i 10 miejsce osiągnięte w końcowej klasyfikacji generalnej Pucharu Swiata odpowiednio w sezonach 1995/1996 i 1996/1997. Tymczasem dotychczasowy dorobek Austriaka jest nader mizerny: 41 miejsce podczas mistrzostw świata juniorów w estońskim Otepää i nie licząc tego sezonu 4 starty w PŚ, wszystkie z puli krajowej podczas austriackiej części TCS. O ile w 2011 roku w Innsbrucku i Bischofshofen zajmował odpowiednio 28 i 40 miejsce, o tyle w 2012 roku przepadł w kwalifikacjach do obu tych konkursów. Dopiero debiutanckie starty w tym sezonie w zawodach w Engelbergu bezpośrednio poprzedzających TCS przyniosły Diethartowi 4 i 6 miejsce w zawodach najwyższej rangi.

W całej historii TCS przedturniejowe losy jedynie trzech dotychczasowych tryumfatorów wytrzymują porównanie z historią Thomas Dietharta. Wielki austriacki poprzednik dzisiejszego zwycięzcy, tryumfator pierwszego  Pucharu Świata Hubert Neuper przed rozpoczęciem sezonu 1979/1980 na arenie międzynarodowej począwszy do 1977 roku startował tylko sześciokrotnie - jedynie w konkursach TCS i podobnie jak przed tym sezonem Diethart, notował odległe lokaty. Jednakże w 1979 roku w historycznym pierwszym konkursie PŚ we włoskiej miejscowości Cortina d’Ampezzo – zajął 2 miejsce, a że był to jedyny konkurs poprzedzający TCS, Hubert Neuper przystępował do inaugurującego konkursu w Oberstodrfie jako wicelider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata,  co niejako siłą rzeczy lokowało go w gronie faworytów do zwycięstwa w całym turnieju. Toni Nieminen przystępując do sezonu 1991/1992 miał zaledwie ukończone 16 lat (Thomas Diethart ma 21) i tylko jeden start w Pucharze Świata w fińskim Lahti gdzie zajął 48 miejsce. Jednak w inauguracyjnych zawodach w kanadyjskim Thunder Bay fiński młokos zadziwił świat – zajmując 1 i 6 miejsce i na TCS pojechał w żółtej koszulce lidera PŚ. Zresztą w tym bodaj najbardziej sensacyjnym sezonie w skokach narciarskich Nieminen poza zwycięstwem w TCS zdobył złoto i brąz indywidualnie oraz złoto w drużynie podczas igrzysk olimpijskich w Albertville, by nigdy już potem nawet nie nawiązać do tych rewelacyjnych wyników.  W czasach nam najbliższych podobne przedturniejowe losy miał także zwycięzca 55. TCS Norweg Anders Jacobsen. Przed przystąpieniem do zwycięskiego sezonu Norweg nie miał żadnego startu w Pucharze Świata na koncie. W końcówce sezonu 2005/2006 co prawda otrzymał szansę zadebiutowania w Pucharze Świata podczas Turnieju Nordyckiego, ale jej nie wykorzystał – w Oslo i Lillehammer Jacobsen przepadł w kwalifikacjach. Jednakże kolejny sezon Norweg rozpoczął rewelacyjnie. W 5 konkursach poprzedzających 55. TCS Norweg 4-krotnie  stawał na podium, a w ostatnich zawodach w Engelbergu wygrał. I on także do Oberstdorfu udał się już w gronie wielkich faworytów do zwycięstwa w całej imprezie. Tego co można powiedzieć o przytoczonych tutaj poprzednich zwycięzcach, nie da się jednak powiedzieć o Thomasie Dietharcie. Na dzisiejszego bohatera przed oddaniem pierwszego skoku w Oberstdorfie nikt nie stawiał. Najniższy kurs w jednej z firm bukmacherskich na młodego Austriaka wynosił 21:1, podczas gdy niektóre firmy nie wzięły go pod uwagę wcale…  

Osiągnięcie Thomasa Dietharta jest tym cenniejsze, że nigdy w historii nie mieliśmy do czynienia z tak dużą ilością zawodów międzynarodowych najwyższej rangi w których to zawodnicy mieliby szanse z dobrej strony zaprezentować się światowej publice, oraz że nigdy przedtem systemy treningowe, schematy prowadzenia karier czy siatki scoutingowe nie były tak dalece zaawansowane jak obecnie. A mimo to, to młody Austriak jest tym który wygrał w całej historii TCS najbardziej niespodziewanie. Przebił w tym względzie nawet bohaterów tak zamierzchłych czasów jak zwycięzcę z 1955 roku 3. TCS Fina Hemmo Silvennoinena, który kibicom na świecie udanie zaprezentował się sezon wcześniej zajmując 4 miejsce podczas Tygodnia Lotów Narciarskich w słoweńskiej Planicy,  czy zawodnika z ZSRR tryumfatora 4. TCS zarazem pierwszego w historii który wygrał cały turniej nie wygrywając żadnego konkursu: Nikołaja Kamieńskiego który w zawodach rangi mistrzowskiej debiutował podczas mistrzostw świata w Falun w 1954 roku zajmując 22 lokatę.

Nam Polakom, po zakończonym 62. TCS, pomimo silnie rozbudzonych nadziei, pozostanie uczucie niedosytu. Podczas gdy obecny tryumfator TCS debiutował w tym sezonie w poprzedzających turniej zawodach w Engelbergu zajmując bardzo dobre lokaty (4 i 6 miejsce) wyniki te przeszły zupełnie niezauważone przez fachowców i kibiców na całym świecie, gdyż oczy całego sportowego świata skoków narciarskich były zwrócone na o rok starszego Polaka Janka Ziobrę – absolutną rewelację tamtych zawodów. Niewiele bardziej doświadczony od Austriaka, Polak w trzech spośród czterech konkursowych skoków zdystansował całą światową czołówkę o kilka metrów co wystarczyło do zajęcia 1 i 3 miejsca. Podczas gdy Austriacy postanowili w pełni wykorzystać rosnąca formę swojego młodego skoczka – nie tylko utrzymując ale także wzmacniając ją jeszcze treningami, w Polsce pierwsze sukcesy Jana Ziobry przyjęto jako pozytywny wypadek przy pracy i postanowiono dalej działać według przyjętego przed sezonem planu, który nie przewidywał jednak problemów z aurą i ze śniegiem na polskich skoczniach. W konsekwencji formy sportowe obydwu tych zawodników rozeszły się w dwie różne strony.  Dziś Austriak przechodzi na trwałe do historii TCS jako najsensacyniejszy zwycięzca, a Polak po rywalizacji na niemiecko-austriackich skoczniach, gdzie służył głównie za tło w rywalizacji najlepszych, musi teraz zabierać się do wytężonej pracy w poszukiwaniu formy z Engelbergu. Szkoda, albowiem już nigdy nie dowiemy się, czy, gdyby wobec Janka i pozostałych naszych skoczków podjęto inne decyzje, historia 62. TCS potoczyłaby się inaczej?

frantz33
O mnie frantz33

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości